środa, 4 stycznia 2012

5 przykładów na to, jak zepsuć reklamę społeczną

Reklama społeczna powinna nas zaszokować, wkręcić się w najdalsze zakamarki świadomości i skłonić do zmiany przyzwyczajeń czy postaw. Poprzeczka postawiona jest zatem bardzo wysoko, a cel niezwykle szczytny i zarazem trudny do osiągnięcia. Jak skutecznie wstrząsnąć człowiekiem, by porzucił szkodliwą, wieloletnią praktykę? Jak jednocześnie nie zrazić odbiorcy reklamy, by ten nie włączył typowego myślenia: „mnie to nie dotyczy”? Orzech twardy do zgryzienia, dlatego wiele reklam społecznych okazuje się totalną klapą. Przyjrzyjmy się kilku z nich.

„Bo byłem przybyszem”, czyli rewia rasizmu, stereotypów i głupoty. Aż trudno uwierzyć, że można było wpaść na tak infantylny pomysł. Kampania niepoważna, obraźliwa i płytka, nie ma szans na zostanie pozytywnie odebraną przez obcokrajowców i Polaków.





Kolejna idiotyczna reklama społeczna ma zniechęcać do opalania w solariach pod hasłem „indoor tanning isn’t pretty” („sztuczne opalanie nie jest ładne”). Pomysł głupkowaty i absurdalny - kogo odstraszy od wylegiwania się w solarium porównanie do przypalania skóry w tosterze? Pierwsze, co nasuwa się na myśl po obejrzeniu spotu, to stwierdzenie, że „to przecież nie o mnie, nie smażę się żelazkiem!".



Jak stać się dziwakiem i zrazić do siebie ludzi? Odpowiedź znajdziemy w kampanii społecznej „Uwaga na kulturę”. Spot reklamowy zamiast zachęcać do wizyty w muzeum, buduje przekonanie, że ten, kto się z kulturą zetknie, już na zawsze będzie inny, dziwny gorszy – na pewno nie taki sam. I nawet pies takiego oszczeka, a żona będzie oczarowana kubistyczną twarzą. Dlaczego to porażka na całej linii? Ponieważ kampania wzbudza drwinę, nie jest traktowana poważnie, nie przekonuje, a wręcz zraża.



W płot strzeliła także agencja JWT, twórca głośnej kampanii dla Instytutu Matki i Dziecka.



Celem akcji było zachęcenie do rodzicielstwa oraz walka z postawą konsumpcyjną. Spot brutalnie osądza pary, które odkładają prokreację na później. Tym razem zabrakło subtelności i taktu, koniecznych przy obcowaniu z tak osobistym i delikatnym tematem jak rodzicielstwo. Na stronie internetowej kampaniespoleczne.pl czytamy fragment listu protestacyjnego: „Spot wzbudził we mnie niesmak. Brzmi jak z czasów Trzeciej Rzeszy: kobiety, do rodzenia dzieci, marsz! I wpisuje się w nachalną politykę PIS-u i LPR-u. Ludzie nie dlatego nie decydują się na dzieci, że mają wybujałe ambicje materialne, ale raczej dlatego, że nie czują się bezpiecznie”. Miało być ironicznie, wyszło niesmacznie i topornie.

Na zakończenie przywołam genialną reklamę społeczną, mającą odstraszać od przyjmowania metaamfetaminy. Jest dokładnie tak, jak powinno - wstrząsająco, bezpośrednio, poważnie i przede wszystkim skutecznie. Jeden z wielu spotów tej wieloetapowej kampanii:


8 komentarzy:

  1. świetne spostrzeżenia ! gdybym zobaczyła takie spoty w telewizji prawdopodobnie nie włączyła bym jej przez kolejny kwartał, żenujące pomysły, kto to zatwierdza?! zgroza...
    Cały blog super, śledzę regularnie ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. reklama z kulturą na zawsze zmieniła moją rzeczywistość... nie tylko moją z pewnością.

    OdpowiedzUsuń
  3. Reklama społeczna kojarzy mi się troche z NLP - "dotrzeć i zaprogramować" :P blog ciekawy a temat na czasie ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. O nie... "Bo byłem przybyszem" to kwintesencja głupoty szczyt debilizmu. Miałam ochotę wyłączyć po 10 s.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale tragedia z tym pomalowanym murzynem... wtf

    OdpowiedzUsuń
  6. Hahahahaha, ale porażka :D W ogóle blog jest super, czytam go regularnie, ciężkie poniedziałki pomagają mi wytrwać :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Apropos tej z metą - http://www.simplyzesty.com/facebook/anti-drug-campaign-uses-facebook-timeline-to-make-its-point/ dobry pomysł!

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie raz widziałam reklamy w podobny stylu, zamiast zachęcam skutecznie odstraszają. I pomyśleć, że sponsorzy wydają na to ogromne pieniądze.

    OdpowiedzUsuń